bożena bożena
1262
BLOG

Ci, którzy się lwów nie boją

bożena bożena Społeczeństwo Obserwuj notkę 27

Od dzisiaj Wrocław jest pusty i jakiś taki smutny. Zostali brodacze w rogowych oprawkach, podgryzający korzonki w vege restauracjach, w przerwach między kolejnymi seansami filowymi na festiwalu Nowe Horyzonty. Smutek i bieda. 

Ponieważ już młodzieżą nie jestem, jakoś niespecjalnie interesowały mnie przygotowania do ŚDM. Dużo się o tym mówiło, dużo się o to modliło i tyle - z mojej perspektywy. Aż do momentu, kiedy znalazłam się przypadkiem na Ostrowie Tumskim wśród sporej grupy ludzi w niebieskich koszulkach z napisem "Jour de la jeunesse du monde, Nouvelle Caledonie". Nawet w Londynie, Rzymie czy Paryżu nie spotkałam nigdy ludzi  z tak daleka, więc było to dla mnie niewątpliwe przeżycie, a dodatkowo, ponieważ trochę znam francuski, mogłam zamienić z nimi kilka zdań. Byli weseli i zachwyceni możliwością odwiedzenia naszego kraju, który dla nich, dziewcząt i chłopców o charakterystycznych malezyjskich rysach twarzy, jest taką egzotyką jak dla nas Numea i okolice. Po chwili dołączyła niesamowicie kolorowa grupa Senegalczyków, razem z Kaledończykami powyciągali bębenki i śpiewali głośno i tańczyli na chwałę Pana. 

Tu muszę opowiedzieć o swoim spostrzeżeniu. W 2000 roku wyruszyłam na pierwszą swoją wyprawę autostopem po Europie. Poznałam mnóstwo ludzi z różnych krajów, a oni na wieść, że ja i moi przyjaciele jesteśmy z Polski wołali: "Polonia! Wojtyla! Walesa! komunizm!" Tak było we Włoszech, Niemczech, Francji, Holandii....16 lat temu.

Obecnie wygląda to następująco: "Polska! Polonia! Jan Pawel II! Chopin! pierogi!" 

Zimą mieszkali u mnie w domu studenci: dziewczyna z Wietnamu i chłopak z Australii (o chińskich korzeniach). Zapytałam ich dlaczego wybrali Polskę i dostałam odpowiedzi następujące: od Wietnamki, bo Jan Paweł II, od Australijczyka, bo Chopin. Pięknie.

Teraz to samo, po kilku dniach pobytu w Polsce i po uprzednich poszukiwaniach jakichkolwiek informacji o naszym kraju, młodzież ma tych kilka skojarzeń i Wałęsy i komunizmu już wśród nich nie ma. 

Dalej, na moście rozstawiła się inna grupa, skąd to nie wiem, bo nie rozpoznałam flagi, grali w mini orkiestrze symfonicznej religijne szlagiery, w interpretacji pogodnej i niosącej nadzieję. Ten barwny korowód przetaczał się przez miasto jak radosna fala. 

A wczoraj jechałam tramwajem, co warte odnotowania, bo niestety zdarza mi się coraz rzadziej, i w stronę miasta spotkałam grupę z Florencji, tak głośną, jak tylko głośni potrafią być Włosi w doskonałych humorach. Śpiewali i krzyczeli "Polska! Polska!". W drodze z centrum jechałam z grupą Niemców, również wesołą i rozśpiewaną, też krzyczący "Polska!, Polska!". Ta grupa zaczęła w pewnym momencie skandować "Jezus Chrystus! Jezus Chrystus!" i pomyślałyśmy równocześnie z przyjaciółką, że to tak dobrze słyszeć i jechać dalej, cieszyć się życiem, bo gdyby zaczęli krzyczeć "Allah Akbar", mogłoby to być ostatnie usłyszane przez nas słowo. 

Oby w Krakowie rozbrzmiewał tylko i wyłącznie jeden wspólny głos: Jezus Chrystus. 

 

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo