bożena bożena
624
BLOG

Autostop jeszcze żyje? Tak, dyszy

bożena bożena Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Plan był jak zawsze fantastyczny: prosty i niewykonalny. Pojedziemy na południe Włoch, (ale nie tak bardzo na południe, żeby nie mieć tak daleko do domu w razie czego), zaciągniemy się do pracy przy zbiorze pomidorów, popracujemy ciężko i sumiennie  miesiąc lub dwa i wrócimy jako bogacze do kraju, żeby zakończyć studia. Był rok 2000, właśnie zakończyliśmy z powodzeniem czwarty rok studiów, nie znaliśmy ludzi, którzy posługiwali się telefonami komórkowymi, o internecie krążyły tylko jakieś plotki na politechnice, naszym jedynym celem była dobra zabawa, a jedynym zmartwieniem znikoma ilość funduszy i wyrzuty sumienia, że przepijamy pieniądze rodziców. Po trwających kilka dni pożegnaniach z przyjaciółmi, które odbywały się w różnych wrocławskich podłych knajpach lub - gdy nie padało- parkach i na wałach, wsiedliśmy - ja, koleżanka i kolega - do pociągu wiozącego nas na dworzec Kudowa Zdrój. Stamtąd jakiś miły pan podrzucił nas razem z piekielnie ciężkimi plecakami do przejścia granicznego Kudowa - Nahod. Uroczystemu przekroczeniu granicy towarzyszyła wielka ekscytacja i zainteresowanie sklepami po tamtej, czeskiej stronie, gdzie podobno było dobre i tanie piwo. Zakupiliśmy więc po dwie butelki każdy - żeby nam się lepiej podróżowało - i zasiedliśmy do planowania naszej podróży. Kolega przekonywał nas, że profesjonalny autostopowicz podróżuje z kartką, na której ma wypisany cel podróży i niezwłocznie przystąpił do przygotowywania takowej. Wyrysował wielkimi literami napis "ITALY", co wzbudziło zainteresowanie sąsiedniego stolika: pochrząkiwania, kręcenia głową w celu wyrażenia wątpliwości co do naszego rozumu i wreszcie dyskretne pukanie się w czoło. Mnie również wydawało się głupie stanie z kartką "ITALY" na granicy polsko czeskiej, o godzinie 16.00 w zwykły powszedni dzień. Pomyślałam, że nie będziemy tym wzbudzać zaufania kierowców i skończyło się na tym, że założyliśmy się o to, kto pierwszy złapie "stopa" - my dwie, czy kolega z kartką. Szybko, bo już po około kwadransie zakład wygrałyśmy oczywiście my, ale zlitowałyśmy się nad przyjacielem i po chwili w trójkę pędziliśmy do Pragi luksusowym autem, a naszym kierowcą był sympatyczny i milczący (na szczęście) Czech. c. d. n.

 

Rzadko widuję teraz autostopowiczów, czasem jakaś pani lub pan proszą o podrzucenie z wioski do pobliskiego miasta powiatowego w celu stawienia się w urzędzie pracy. Ale wczoraj mój mąż zabrał parę autostopowiczów, którzy brali udział w wyścigu kto pierwszy dojedzie autostopem do Wenecji. Podobno takie konkursy odbywają się często. Autostopowicze są ze sobą w stałym kontakcie i spotykają się w umówionym miejscu, po czym wracają do domów samolotami - bo wcześniej wykupili sobie bilety na powrót.

Ech, co to za autostop. Internet, komórki, samoloty i pieniądze. Gdzie przygoda, gdzie brak limitów czasowych? brak pieniędzy i kontaktu z rodziną i znajomymi? Poza tym, cóż to jest - Wenecja! dla mnie, która przejechałam większość Europy autostopem. Ach, jak mnie korci, żeby rzucić wszystko i pokazać tym żółtodziobom, jak się podróżuje:))))) W tym wyścigu autostopowiczów nie podoba mi się jednak ten pośpiech. Gdzie czas na włóczęgę albo gościnę u przypadkowo poznanych ludzi? Prawdziwy autostop nie ma limitów czasu, miejsca i celu podróży.

Od wczoraj zadaję sobie pytanie czy byłabym zdolna zaryzykować i pojechać na wakacje autostopem. Chodzi za mną odpowiedź "TAK", ale niestety z pewnym wahaniem, z pewnym niedowierzaniem. Jakże to wszystko zmieniło się przez te 10 lat. Jak ja sama się zmieniłam. Cieszę się jednak, że nie urodziłam się za późno.

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości